Baarle-Hertog-Nassau to miejscowość w Holandii, położona blisko granicy z Belgią. Jest to administracyjny dziwoląg „zawieszony” między tymi oboma krajami. Granice poszczególnych posesji są często jednocześnie granicami państw, a zabudowa w kuriozalny sposób ignoruje ich przebieg. Takich administracyjnych puzzli nigdzie indziej nie zobaczycie.
Granica państwowa miejscowości stanowi skomplikowany układ enklaw. Skrawki jednego kraju są otoczone obszarem drugiego: 22 belgijskie „działki”w Holandii i 8 holenderskich w Belgii. Belgijska nazwa miejscowości to Baarle-Hertog, a holenderska to Baarle-Nassau.Granica na terenie obu miejscowości ma się nijak do układu ulic – w wielu miejscach biegnie środkiem lub skrajem ulicy, przecina ją w zupełnie przypadkowym miejscu. Również zabudowania nie są zdeterminowane przebiegiem granicy belgijsko-holenderskiej – wiele budynków, zarówno domów prywatnych, jak i sklepów, galerii, kawiarni, warsztatów, postawionych jest okrakiem na granicy. O przynależności państwowej budynku decyduje to, po której stronie znajdują się główne drzwi wejściowe, co ukazuje tabliczka z numerem domu, która jest albo w barwach holenderskich, albo ma małą belgijską flagę. W miejscowości znajduje się podobno dom, którego drzwi wejściowe leżą dokładnie pośrodku granicy. Władze wielokrotnie próbowały przekonać właściciela do przesunięcia drzwi, jednakże ten się nie zgodził i obecnie budynek ma podwójną numerację – po jednej stronie drzwi widnieje belgijski numer 2, a po drugiej holenderski 19. Główne wejście determinuje pod jakie prawodawstwo podlega dana nieruchomość i jej mieszkańcy. Od tego zależy jakiemu państwu będą płacić podatki i jakiego kraju straż pożarna przyjedzie w przypadku pożaru.
Powody dla jakich powstały belgijsko-holenderskie puzzle giną w mrokach dziejów. Baarle pierwszy raz zostało wymienione w dokumentach w 992 roku, a problemy zaczęły się w 1198. Wtedy to Książę Holandii Dirk VII i Lord Bremy Geoffrey II van Schoten popadli w konflikt. Potem pojawiły się własnościowe zawiłości, wzajemne dzierżawienie sobie terenów, mieszane małżeństwa, dziedziczone działki przechodziły – dobrowolnie lub siłowo – z rąk do rąk. Sytuacja z pokolenia na pokolenie stawała się coraz bardziej skomplikowana. W roku 1648 uznano, że ten swoisty „węzeł gordyjski” trzeba usankcjonować i opis granic pojawił się w dokumentach, niemniej jednak status prawny nadal pozostawał zagmatwany. Następna ważna data, to moment określenia całej długości państwowych granic między Belgią i Holandią, co miało miejsce w 1843 roku. Kolejne kilometry pasa granicznego oznaczono słupkami, z których każdy miał swój numer. Nie na wiele się to zdało, bo słupek 214 postawiono przed miejscowością, a 215 za jej terenem pozostawiając obszar wewnętrzny jako nieokreślony. Dość powiedzieć, że ta „dziura w granicy” trwała do 1974r, a dopiero w 1995 udało się dojść do porozumienia odnośnie statusu ostatniej z działek.
Obecnie Baarle czyni starania, by zostać wpisane na listę dziedzictwa światowego UNESCO podnosząc argumenty o swojej wyjątkowości. To, że leżało na granicy, ale i niejako poza nią, spowodowało, że wielu mieszkańców trudniło się…….przemytem. Okres Drugiej Wojny Światowej to rozkwit szmuglowania, rzesze „Pendlerów” przenosiły towary przez granicę. Do powstania strefy wolnego handlu w Unii Europejskiej w 1993r przemyt kwitł. Kobiety przenosiły masło z jednej strony na drugą, ą mężczyźni handlowali bydłem. Statystyki pokazują, że krowy w Baarle potrafiły cielić się w tempie niespotykanym nigdzie indziej na świecie….tak legalizowano dokumenty przemycanych zwierząt. Wykorzystywano budynki stojące na krańcach enklaw – z jednej strony miało miejsce dostarczanie towaru a z drugiej sprzedaż. Baarle nie wypiera się tej kontrowersyjnej karty historii. W miasteczku stoi nawet….pomnik przemytnika.
Jest jeszcze trzeci, ważny dla Polaków, powód by spędzić kilka godzin w Baarle – Hertog – Nassau. To historia wyzwolenia spod okupacji niemieckiej. 30 września 1944 na tereny te wkroczyła 1 Dywizja Pancerna pod dowództwem generała Maczka. Ten epizod wojenny znany jest jako „28 dni Baarle„, bo aż tyle czasu zajęło wyparcie niemieckich wojsk. Okupacyjna armia broniła się wszelkimi sposobami; wykorzystała specjalne oddziały spadochroniarzy, które na tyłach polskich wojsk atakowały czołgi. Często podczas przemieszczania się narażone one były na ataki i z frontu i od tyłu. Mieszkańcy przez cały czas oblężenia ukrywali się we własnoręcznie zrobionych schronach. Często nawet kilkanaście osób siedziało w małej ziemiance, gdy trwał ostrzał.
W miejscowości postawiono pomnik z tablicą pamiątkową ku czci polskich żołnierzy poległych przy jej wyzwalaniu. Jedną z ulic w Baarle nazwano Generaal Maczeklaan. Jest też tablica pamiątkowa będąca częścią szlaku „Liberation Route”. Tym, którzy chcieliby bardziej zgłębić temat walk polskich żołnierzy na tych terenach polecam książkę „Marsz Czarnych Diabłów” i wizytę w Maczek Muzeum.
Belgijsko – holenderskie puzzle jakim jest Baarle – Hertog – Nassau, to fenomen na skalę światową. W większości rankingów pokazujących kuriozalne przebiegi granic międzypaństwowych zajmuje czołowe miejsca. Chodząc po mieście możemy wielokrotnie przechodzić z kraju do kraju. Gdy dodamy do tego ciekawą przemytniczą przeszłość i piękną, wojenną kartę polskiego oręża, to mamy powód, by nieco zboczyć z drogi i spędzić kilka godzin w tak zadziwiającym miejscu.