Oficjalne dane wskazują, że Lwów był pod różnymi wpływami. 406 lat należał do Rzeczypospolitej (Polska), 155 lat był węgierski lub austro-węgierski, 50 lat to rządy Imperium Rosyjskiego i ZSRR, a od 1991 roku (30 lat) należy do niepodległej Ukrainy. Nawet pobieżna znajomość tych okresów sugeruje, że śladów polskości miasta powinno być dużo. I faktycznie są. Mimo upływu lat i grozy komunizmu zachowały się kościoły, napisy na murach i narodowa nekropolią jaką jest Cmentarz Łyczakowski. Rozpoznajemy swojsko brzmiące nazwy ulic i wciąż popularny jest język polski, którym wciąż można się w niektórych miejscach sprawnie porozumieć. Wciąż niewiele osób odwiedzając Lwów decyduje się na zwiedzanie trzech zachowanych zamków tzw. Złotej Podkowy.
LWÓW
Bogate jest życie uliczne Lwowa. Jeden z placów opanowali sprzedawcy obrazów i rękodzieła. Na innym są bukiniści. Przy pomniku Króla Daniło ustawiają się babcie i dziadkowie, którzy zebrane o świcie w ogródkach owoce i warzywa sprzedają przechodniom. Nieco dalej można kupić cięte kwiaty. W niektórych miejscach miasta seniorzy zapraszają do gry w szachy. Na Pasażu Swobody jest mnóstwo spacerowiczów, młodzi Lwowiane umawiają się na randki, a starsi na partyjki szachów. Wieczorami na Rynku i w okolicznych knajpach – a jest ich mnóstwo – jest pełno młodych ludzi. Miałem wrażenie, że wtedy średnia wieku obniża się do 25 lat. Za dnia widać więcej osób nieco i sporo starszych.
Rynek lwowski otaczają 44 zabytkowe kamienice, a w jego centralnej części stoi Ratusz. Jeżeli dodamy do tego 4ry XVII fontanny – studnie i sporo zieleni to mamy pocztówkowy obraz szlachetnego europejskiego miasta. Gdy byłem we Lwowie w 2017r. przypominał mi „mały Kraków” i tym razem tylko się w tym utwierdziłem. Z kamienicami Lwowa wiąże się wiele znanych postaci z polskiej historii; Jagiełło, Piłsudski, Lubomirski, Baczewski, Sobieski. Ten ostatni zakupił kilka kamienic i przebudował je tak, że powstały malownicze i romantyczne krużganki, które Lwowiacy określają raz jako „mały Wawel” , a raz jako „włoski dziedziniec”. Na jednym z rogów Rynku, w starej kamienicy jest apteka, gdzie zachowało się historyczne wnętrze. Na innym jest palarnia kawy. Warto wejść w jedną z bram, by odpocząć w kawiarni w Pasażu Andreolli.
Opera we Lwowie to piękny budynek, który zamyka pieszy pasaż – Prospekt Svobody – otaczający najstarszą część miasta. Przed samym budynkiem są fontanty, a w zasadzie dysze wodne, które wytryskują wodę z poziomu chodnika. Zabawę w nich uwielbiają dzieciaki. Budynek Opery jest dobrze eksponowany i widać go dobrze z każdej strony; dlatego zdecydowano się by każda z elewacji była bogato zdobiona. Wnętrze (bilet 100 UAH) także jest piękne. Za projekt odpowiedzialnym był Zygmunt Gorgolewski, a otwarcie miało miejsce 4 października 1900r. Ponad 30 artystów było zaangażowanych w dekorowanie wnętrz. Co ciekawe, po prawej stronie od wejścia znajduje się tablica upamiętniająca Jana Pawła II. Polski Papież, nazywany tu często „Iwanem Pavło 2” sfinansował – z funduszy Skarbców Watykańskich- ukraińską operę „Mojżesz”. Na pamiątkę gestu Papieża, w 10-tą rocznicę jego pielgrzymki na Ukrainę – w 2011 r. – wmurowano pamiątkową tablicę.
CMENTARZ ŁYCZAKOWSKI
Położony na wzgórzu w cieniu starych drzew, na obrzeżach miasta Cmentarz Łyczakowski należy na najznamienitszych narodowych nekropolii. Cmentarz jest pełen rzeźb, kaplic i mauzoleów; niektóre z nich zostały niedawno pieczołowicie odrestaurowane. W południowym krańcu nekropolii rozciąga się cmentarz Obrońców Lwowa, zwany Cmentarzem Orląt, gdyż 20% spośród pochowanych tu 2859 żołnierzy miało poniżej 18 lat. Za czasów komunizmu kaplicę, groby, rzeźby i katakumby systematycznie niszczono. Działo się to nawet za pomocą czołgów, które linami powalały solidne, rzeźbione kamienne elementy. Dzisiaj wygląda on pięknie i godnie upamiętnia tamto bohaterstwo. Niemniej jednak wciąż nie ma zgody władz ukraińskich, by odsłonić rzeźby dwóch wielkich lwów, ozdobionych w tarcze z napisami: „„Zawsze wierny” i „Tobie Polsko”. Na cmentarz najlepiej dojechać tramwajem „2” lub Uberem, wstęp kosztuje 50 UAH; na miejscu można kupić mapkę w języku polskim.
SKANSEN ARCHITEKTURY DREWNIANEJ
Na obrzeżach Lwowa (dojazd tramwajem 2 z centrum) znajduje się skansen, nazwany Parkiem Szewczenki. Park ma 50 hektarów i znajduje się na nim ponad 100 drewnianych chałup, cerkwi, kościołów, młynów i wiatraków. W niektórych z tych budynków można spotkać twórców ludowych, wytwarzających np. piękne pisanki (cena od 150UAH w górę). Teren jest podzielony na etnograficzne obszary; Bojkowszczyzny, Huculszczyzny, Łemkowszczyzny, Wołynia, Zakarpacia, Podola, Bukowiny, itd. Jest kilka budynków kojarzących się mocno z Polską; np. replika starej cerkwi z Krosna. W Polsce ten oryginalny budynek zatracił pierwotną funkcję, został przebudowany i służy kościołowi katolickiemu. Obecnie budowane jest nowe wejście do skansenu; po jego otwarciu będzie można korzystać z przestronnego centrum obsługi odwiedzających, a pierwszym z eksponatów na który się natkniemy będzie uratowany od zniszczenia dawny polski kościół (przy obecnym układzie skansenu jest mocno na uboczu)
CO JEŚĆ I PIĆ WE LWOWIE
Co i gdzie jeść we Lwowie Jest kilka potraw, które trzeba koniecznie spróbować… Ja uwielbiam zupy, więc na pierwszym miejscu stawiam „barszcz” (po polsku to będzie „barszcz ukraiński”), potem „soliankę” (niech będzie, że to „gulaszowa o smaku żurku” w potężnym uproszczeniu). Potem pierogi; z mięsem albo z serem.
Spotkacie pierogi….czarne. Czarne mogą był też bułki, takie jakich się używa do hamburgerów. Dlaczego czarne? Otóż, do mąki dodaje się odrobinę atramentu, który wytwarzają morskie mątwy, czyli kałamarnice. Smaku to generalnie nie zmienia, aczkolwiek wytrawni smakosze wyczują nutę „morza”. Do tego dobrze jest zamówić „kwas”. Na Ukrainie to popularny napój. Ja go uwielbiam i zawsze zamawiam. „Kwas” w smaku przypomina coś co jest w połowie drogi między coca-colą i piwem. Warto na deser zjeść „sernik galicyjski”. Na koniec wyborna kawa – w niektórych miejscach jest długa lista tych „po turecku” i tych „z ekspresu”. Popularnym miejscem gdzie zje się dobrze, lokalnie, zawsze świeżo i tanio jest sieć jadłodajni „Pyzata Chata” – we Lwowie są takie dwa miejsca.
Warto spróbować lokalnego piwa; w mieście jest nawet Muzeum Piwa, a an Rynku kilkupoziomowa knajpa „Prawda”, gdzie delektujemy się złotym trunkiem słuchając koncertów na żywo. Lwów to także słynne wódki Baczewski jak i nalewki. Na Rynku znajdziemy bary, gdzie serwuje się wiśniówkę, jabłkówkę i malinówkę…..
Jeżeli chcesz poczytać o innym ukraińskim mieście to tu zamieściłem wpis o Odessie.
ZAMKI ZŁOTEJ PODKOWY
Mając dodatkowy dzień we Lwowie (na miasto wystarczą 2 pełne dni) warto wybrać się na całodniową wycieczkę do tzw. Złotej Podkowy. Wycieczka autokarowa kosztuje 400UAH, zaczyna się pod pomnikiem Króla Daniło i cały czas podróżującym towarzyszy przewodnik. Mówi dużo i ciekawie, ale wyłącznie po ukraińsku Niewykluczone, że wraz ze wzrastającym ruchem turystycznym z Polski pojawią się polskojęzyczni przewodnicy. Ok. 70 km na wschód od Lwowa znajdują się 3 zamki: Olesko, Podhorce i Złoczów. Bilet wstępu kosztuje 90UAH do każdego z nich.
ZAMEK W OLESKU
Zacznijmy od Oleska, które jest związane z postacią Jana III Sobieskiego, który tu się urodził. Legenda głosi, że narodzinom przyszłego króla towarzyszyły tajemnicze znaki; wielka burza, pęknięcie kamiennego stołu i ogłuchnięcie akuszerki….Zamek stoi na wysokim wzgórzu otoczonym przez mokradła, a to co widzimy to efekt odbudowy, która miała miejsce w roku 1975. Budowla jest otoczona parkiem, w którym widać pozostałości klombów i ścieżek. Po drugiej stronie wioskowej drogi jest – zamknięty dla zwiedzających – Klasztor Karmelitów.
Wielka tablica oznajmia trwający remont, ale jest to raczej zabieg marketingowy, bo – jak zdradził świetnie mówiący po polsku ochroniarz – na „budowie” od dawna nie było żywej duszy. Niemniej jednak widać nowy dach i rynny. Obecnie budynki poklasztorne służą jako magazyny uratowanych w czasie wojny i w czasie komunizmu dzieł sztuki. Obok Klasztoru jest kilka budek z pamiątkami i fast-food’owym jedzeniem. Pan Jurij ma dobrą ofertę i serdecznie zaprasza do siebie (też dobrze mówi po polsku).
ZAMEK W PODHORCACH
Zamek w Podhorcach jest zupełnie inny niż ten w Olesku. Z wyglądu przypomina bardziej pałac, bo zbudowana go zgodnie z włoskimi założeniami budynku „palazzo in fortezza”). Jest on dobrze widoczny na podwyższeniu otoczonym wysokim murem z czterema bastionami na rogach. Płaski teren za murami służył do ustawiania dział obronnych. Zamek posadowiony jest na krawędzi wzgórza, gdzie teren stromo opada pozwalając na obserwację na wiele kilometrów. Powojenne losy to przekształcenie budynku w szpital dla chorych na gruźlicę. Mimo nowej funkcji zdecydowano się tutaj, w latach 1973-74 kręcić sceny filmu „Potop”. W 2008 znalazł się on na liście 100 najcenniejszych światowych zabytków zagrożonych zniszczeniem.
Naprzeciw zamku stoi piękny, zabytkowy kościół o bardzo dziwnych proporcjach. Potężny, monumentalny front kryje niemal mikroskopijne wnętrze.
ZAMEK W ZŁOCZOWIE
Czas na trzeci z zamków „Złotej Podkowy”; to Złoczów. I znowu jest inny niż poprzednie; głównie dlatego, że to nie jest jeden budynek, a dwa zupełnie różne. Wzrok przyciąga fantazyjny Pałac Chiński, który stoi wprost naprzeciw kamiennej bramy chroniącej teren. Lecz budowla po prawej stronie jest starszą i ważniejszą częścią zabudowań. Ocalenie zamku związane jest z postacią Borisa Woźnickiego – według opisu i zdjęć eksponowanych na zamku udało mu się uchronić wiele z elementów wyposażenia i dzieła sztuki. Dzięki jego staraniom zabezpieczono i odbudowano zamek. Był niestety postacią bardzo kontrowersyjną – w czasie II Wojny Światowej był aktywnych członkiem znienawidzonego w Polsce UPA.
Na terenie zamku znajduje się też tajemniczy głaz z wygrawerowanym napisem w nieznanym języku. Ma wydrążony otwór; włożony weń i obrócony palec zapewni – w magiczny sposób oczywiście – realizację marzeń.W odróżnieniu od dwóch pozostałych zamków, które stoją na uboczu ten jest częścią małego miasteczka i z tego powodu jest tu najlepsza infrastruktura; to nie stoiska, stragany ani budki z fast-foodem, ale – tuż przy wejściu – znajduje się normalna restauracja.
JAK DOJECHAĆ DO LWOWA?
Lwów jest położony blisko południowo wschodniej polskiej granicy (85 km). W 2017 dojechałem do Lwowa autokarem z Przemyśla, a drogę powrotną odbyłem bardzo wygodnym pociągiem. Tym razem postawiłem na lot Wizz Air, który startował z Lotnisko Chopina i trwał tylko 45 minut. Lecąc na Ukrainę (sytuacja się cały czas zmienia) musicie prócz „covidowych zaświadczeń” mieć ubezpieczenie kosztów leczenia na czas pobytu. Z nowoczesnego lotniska do centrum miasta trolejbusem #29 – mniej nowoczesnym, bo bez klimatyzacji – dojedziemy w 20 minut. Bilet 10 hrywien, czyli 1,40PLN (1PLN=7,00UAH)
Jeżeli jesteście zainteresowani podróżą na Ukrainą to polecam tekst o Odessie i Besarabii