Maxus jest jeszcze słabo rozpoznawany na naszym rynku, lecz chiński producent czyni starania, by ta marka jak najszybciej była na ustach osób rozważających auto elektryczne. Samochód ma solidną technikę, wygląd miły dla oka i udowadnia, że przyszły nabywca nie będzie lękał się o zasięg auta.
Choć dystrybutor Maxusa nazywa go SUVem to wydaje się, że bliżej mu do aut, które są faktycznie podwyższone, ale „flirtują” z segmentem kombi. Auto przy długości 473,5 cm długości, 186 szerokości i 173,6 wysokości swoim wyglądem przypomina Mitsubishi Outlandera.
Dopełniając danych technicznych pojazd ma rozstaw osi wynoszący 276cm, zaś prześwit 19cm. Napęd przekazywany jest na koła przedniej osi, a odpowiada za niego silnik elektryczny o mocy 177 KM i 310 Nm. Auto ma ładną sylwetkę z „krzyczącym” z przodu napisem MAXUS, napisanym wielką czcionką. Z tyłu auta wzrok przykuwa rozbudowane mocowanie tylnej wycieraczki. Okazuje się, że właśnie tam ulokowano przycisk elektrycznego unoszenia klapy bagażnika. Dzięki temu mniej się brudzi i łatwo jest go włączyć.
Trudno mieć zastrzeżenia do ergonomii wnętrza auta, aczkolwiek nie wszystkim spodoba się sposób wykończenia wnętrza. Kierownica jest co prawda szyta, ale z plastiku, a wielkie „szwy” łączące plastikowe połacie przedniej części wnętrza i podszybia niektórzy mogą uznać za pretensjonalne. Z drugiej strony, wnętrze bardzo zyskuje przy wykorzystaniu możliwości oświetlenia ambientowego, które subtelnie rozświetla kabinę w różnych, wybranych przez kierowcę kolorach.
Wizualnie atrakcyjna manetka zmiany napędów jest umiejscowiona tam, gdzie zwykle jest drążek zmiany biegów i pozwala na ustawienie poziomu rekuperacji w przedziale 0-3, gdy jest w swoim prawym, skrajnym położeniu.
Prędkość maksymalna pojazdu to 160 km/h, ale nie starajmy się zbyt szybko pędzić po zakrętach, bo trzymanie boczne foteli pozostawia sporo do życzenia.
Samochód jest dobrze wyposażony i może z powodzeniem pełnić rolę auta rodzinnego. W pakiecie otrzymujemy adaptacyjny tempomat, kamerę parkowania 360 stopni, ostrzeżenie o martwym polu, przednie i tylne czujniki parkowania oraz ekran dotykowy o przekątnej 12,3 cala. Ten ekran to ukłon w stronę Tesli, która z upodobaniem stosuje wielkie „tablety” wewnątrz aut. W standardzie są też podgrzewane fotele (dwustopniowo), aluminiowe felgi o średnicy 18 cali oraz system awaryjnego hamowania w razie zagrożenia kolizją.
Litowo-jonowy akumulator ma pojemność 77 kWh co przekłada się na zasięg 354 kilometrów (WLTP). I tu zaczyna się najciekawsza historia związana z Maxusem, gdzie chiński produkt zyskał uznanie wymagających Norwegów. Przecież zarówno Chiny jak i Norwegia to liderzy w sprzedaży pojazdów bezemisyjnych. O ile Chiny wiodą prym w ogólnym wolumenie sprzedaży to w Norwegii udział aut elektrycznych jest największy (w 2022 było to niemal 90%). Warto więc obserwować rynek norweski jako najbardziej wymagający i doświadczony w Europie (nomen omen w menu ustawień samochodu znalazł się język norweski, obok angielskiego i…..hebrajskiego)
Wróćmy więc do Norwegii. Dziennikarze lokalnego magazynu Motor zorganizowali czwartą już edycję testu elektryków. Do rywalizacji stanęło 29 pojazdów zarówno z Europy, Azji, jak i Stanów Zjednoczonych, a zwycięzcą miał zostać ten, którego odchylenie realnego zasięgu względem fabrycznych parametrów mierzonych przez WLTP, będzie najmniejsze. Podczas testu samochodom towarzyszyła prawdziwie zimowa temperatura, sięgająca nawet -19 stopni Celsjusza. Norwegowie pokonali Maxusem Euniq6 dystans 317 kilometrów, co dało zaledwie 1/10 odchylenia względem norm WLTP (354 kilometry), pozostawiając w tyle inne, uznane marki.
Maxus to propozycja dla odważniejszych nabywców, którzy nie będą bać się zainwestować w nieznaną jeszcze markę. Z drugiej strony Chiny to lider elektromobilności i tamtejsze marki zostały już solidnie przetestowane w Państwie Środka. Gdy zdecydujemy się na zakup Maxusa to auto odwdzięczy się przestronnym wnętrzem, ciekawą stylizację i solidnym zasięgiem, który nie boi się nawet srogiej zimy.