Dżungla w Mulu National Park
BorneoMalezja

MULU NATIONAL PARK – OLŚNIEWAJĄCA, EGZOTYCZNA PRZYRODA

Malezyjski Park Narodowy Mulu należy do ścisłej czołówki terenów chronionych Azji południowo – wschodniej. Obszar utworzony w 1974r, otwarty dla zwiedzających w 1985r, i wpisany na listę dziedzictwa światowego UNESCO w 2000r. jest największym parkiem narodowym stanu Sarawak. Pozycje swoją zawdzięcza głównie oszałamiającym zjawiskom krasowych, jak i bioróżnorodności. „Parametry” świata podziemnego szokują: Komora Sarawak ma niewyobrażalną wielkość: 600×415 metrów, a rzeka odpowiedzialna za wyżłobienie systemu jaskiń płynie przez ponad 200km pod ziemią. Jeżeli do tego dodamy 4500 odmian grzybów, ponad 100 rodzajów palm, 300 gatunków ptaków i ponad 50 typów nietoperzy, to mamy obraz wyjątkowego ekosystemu.
Jedyna droga prowadząca do Mulu National Park
Jedyna droga prowadząca do Mulu National Park

Dostać się możemy tam wyłącznie małym samolotem, w rejsie krajowym z Miri, Kuching lub Kota Kinabalu. Wioskowe lotnisko w Mulu jest atrakcją samą w sobie, bo to tylko pas startowy otoczony bujną zielenią i malutki budynek terminala. Przed przylotem samolotu w wiosce robi się raban: mieszkańcy pospiesznie wsiadają na hałaśliwe skutery, by pognać w stronę portu lotniczego; wiele osób przez 2 – 3 godziny dziennie obsługuje samoloty, by potem powrócić do prac w obejściach i do obsługi gości. W wiosce, prócz paru domów, jednego hotelu, kilku noclegowni i garkuchni oraz zabudowań Parku Narodowego nie ma nic. Nie liczcie na darmowy internet gdziekolwiek. Zadbajcie więc o to by karty pokładowe załadować na wasze telefony zanim dotrzecie do Mulu. Na miejscu internet jest tylko z łączy satelitarnych, bo nawet sieć WI-FI w recepcji parku jest całkowicie niewydolna, choć płatna. Cena pakietu satelitarnego nie jest wygórowana, bo to 12MYR – trzeba szukać miejsc, gdzie widać duże czasze sygnowane marką „Connect.me”.

Proste domy mieszkańców wioski Mulu oferują nocleg
Proste domy mieszkańców wioski Mulu oferują nocleg

Większość gości nocuje w noclegowniach, oznaczonych „homestay”. Pokoje są wieloosobowe choć zdarzają się też rodzinne, gdzie 2 – 4 osoby mogą liczyć na odrobiną intymności. Na terenie parku są lepsze warunki do noclegu, ale i ceny wyższe. W „noclegowni” za pokój 3-osobowy zapłaciłem 120MYR, podczas gdy za bramą parku kosztowałby ok. 350MYR. Jedynym hotelem w okolicy jest luksusowy „Mulu Marriott Resort & Spa”, który pasuje tutaj jak „pięść do oka”, choć architekturą stara się wkomponować w przyrodę. Jest kilka kilometrów od wioski, a jego goście mają przywilej korzystania z autobusu wahadłowego (kursuje 8,45 – 21,30) do głównej bramy parku. Podobno właścicielem i hotelu, i lotniska jest ten sam inwestor.

Niektóre szlaki w parku Mulu poprowadzone są po pomostach, oznakowanie jest czytelne
Niektóre szlaki w parku Mulu poprowadzone są po pomostach, oznakowanie jest czytelne

Po zakupie biletu do parku będziemy „zaobrączkowani” – kolor opaski na nadgarstku wskazuje na okres ważności biletu. Mój – ważny 5 dni – kosztował 30MYR. W parkowej kantynie, jadłodajniach niedaleko bram parku i za noclegi poza parkiem płacimy wyłącznie gotówką (bankomatu ani kantoru w okolicy nie ma). Jedyne za co można płacić kartą to wycieczki z przewodnikiem w parku.

Dokładne zaplanowanie pobytu w Mulu to podstawa
Dokładne zaplanowanie pobytu w Mulu to podstawa

W Mulu National Park warto spędzić kilka dni. Najlepiej tuż po przyjeździe udać się do recepcji parku, by zarezerwować poszczególne trasy, daty i godziny. Obsługa jest bardzo pomocna, przedstawi charakter poszczególnych miejsc i spisze nasz plan na dedykowanej mapie. Na początku mnogość wariantów wydaje się nieco przytłaczająca, szczególnie, że tylko niektóre trasy są przeznaczone do samodzielnego przemieszczania się, a w inne można się udać wyłącznie z przewodnikiem o określonej godzinie. Do tego dochodzą takie, które są jedno lub kilkudniowymi wyprawami typu „adventure”. Podczas kilkudniowych wypraw towarzyszący nam przewodnik może nie dopuścić uczestników do finalnego, najtrudniejszego etapu wędrówki, gdy uzna, że mu nie sprostamy lub będziemy zbytnio spowalniać grupę i narażać ją na niebezpieczeństwo marszu nocą. Niektóre trasy są forsowne i wymagają niezłej kondycji, gdyż często czeka nas wspinaczka z łańcuchami, przeciskanie się przewężeniami jaskiń, bądź przeprawa wpław podziemną rzeką. O skali trudności może świadczyć fakt, że 8 km między Jaskinią Wiatrów a Jaskinią Czystej Wody pokonujemy pod ziemią przez 6 godzin. 

Połączenie tropikalnej roślinności i zjawisk kresowych daje oszałamiający efekt
Połączenie tropikalnej roślinności i zjawisk kresowych daje oszałamiający efekt

Warto podreślić, że absolutnie wszystkie wejścia do jaskiń wymagają opieki przewodnika. Wiele osób nastawia się na to, by zobaczyć największą podziemną komorę świata, czyli Komorę Sarawak, która byłaby w stanie pomieścić 40 Boeingów 747. Niestety, jedyna trasa która ją uwzględnia kończy się tam gdzie komora się zaczyna. Stoimy u wrót tego cudu natury, ale nie możemy zrobić ani kroku dalej. Komora nie jest też wewnątrz oświetlona, więc tak naprawdę nie dostrzeżemy jej ogromu.

Mój plan pobytu obejmował kilka punktów. Najpierw było obejście parku „loop 8km” połączone z kąpielą pod wodospadami. W tym wypadku pamiętajmy, by wypełnić danymi tablicę znajdującą się na początku szlaku a następnie fakt powrotu bezwzględnie odnotować; ta procedura pozwala uniknąć niepotrzebnych akcji poszukiwawczych. Było też wejście na wieżę widokową – tutaj „kluczem” jest właśnie pobranie ….kluczy z recepcji parkowej, by otworzyć zakratowane wejście na wieżę. Ale nie martwcie się, bo kluczy jest wiele – gdy wy pobierzecie rano jeden z nich nie będziecie blokować wizyty innych.

Dzika przyroda parku Mulu
Dzika przyroda parku Mulu

Były też dwie wyprawy pieszo i łodzią do 4 jaskiń. Wąska łódź, w której siedzimy jeden za drugim, napędzana silnikiem płynie w górę rzeki. Jest płytko, więc musi omijać mielizny i schowane tuż pod wodą zdradliwe głazy. Pierwszym punktem programu jest wioska do której przenieśli się przedstawiciele dawnych koczowniczych plemion zamieszkujących obecne tereny parku. W właściwszym jednak określeniem powinno być, że „zostali przeniesieni”. Odtworzono w betonie układ domów typu „long-house”, które przed wiekami budowali z drewna i liści w głębi dżungli. Choć z pewnością standard życia, higiena i udogodnienia są na dużo wyższym poziomie, to wszystkie te zabudowania nie budzą dobrych skojarzeń. Całość wygląda jak zaniedbany, komunistyczny PGR. Na zaimprowizowanym bazarku można kupić własnoręcznie wykonane pamiątki i poćwiczyć strzelanie z dmuchawki. Każda z jaskiń do której trafiłem tego dnia była inna i miała swoje charakterystyczne elementy.

System jaskiń Mulu National Park przyczynił się do wpisania parku na listę dziedzictwa UNESCO
System jaskiń Mulu National Park przyczynił się do wpisania parku na listę dziedzictwa UNESCO

W jednej stalaktyty i stalagmity układały się w zadziwiające kompozycje, w innej (Jaskini Wiatrów) ze względu na ciągły ruch wiatru słyszymy tajemnicze świsty i gwizdy. W Jaskini Jelenia żyje olbrzymia kolonia nietoperzy i stąd zjawisko zwane „czarnym śniegiem”. To nic innego jak tony czarnych odchodów, które tworzą wielkie hałdy wewnątrz podziemnych komnat. Całe szczęście są prawie bezwonne. Jaskinie otwiera się na wielki, egzotyczny ogród, zwany Ogrodem Edenu. Twierdzenia, że poczujemy się jakbyśmy wkraczali z ciemności w krainę zamieszkałą przez stada dinozaurów wcale nie są przesadzone.

Przejście pomostami zawieszonymi w koronach drzew to punkt obowiązkowy wizyty w Mulu NP
Przejście pomostami zawieszonymi w koronach drzew to punkt obowiązkowy wizyty w Mulu NP

Na koniec został prawie półkilometrowy spacer chyboczącymi się pomostami zawieszonymi ok. 40 metrów nad ziemią. W folderach parkowych dumnie podawana jest informacja, że ta 480m trasa tworzy najdłuższy tego typu wiszący most na świecie. Tu także towarzyszy nam opiekun.

Ze względu na to, że ten punkt programu wypadł ostatniego dnia zdecydowałem się na wczesnoporanny „slot”, oznaczający zbiórkę u bram parku o 7,00. Okazało się, że przez noc dziesiątki pająków utkało swoje pajęcze sieci na trasie mojego przejścia. Przedzieranie się przez nie przypomniało mi niektóre z filmowych przygód Indiany Jones’a (cha, cha, cha….).

Tzw. Bat Exodus wstęgi, korkociągi i fale tworzone przez tysiące latających ssaków
Tzw. Bat Exodus wstęgi, korkociągi i fale tworzone przez tysiące latających ssaków

Nie mogło także zabraknąć obserwacji tzw. eksodusu nietoperzy. Z Jaskini Jelenia o zmroku wylatuje kilka milionów nietoperzy, by polować nocą. Lecąc w wielkich gromadach tworzą na niebie wstęgi, korkociągi i fale. Mimo, że trudno dostrzec „strużkę” nietoperzy, które opuszczają jaskinię (tego się spodziewałem!), to potem wyraźnie na tle nieba widać tworzące się kształty. Niektóre z tych latających ssaków lecą kilkadziesiąt kilometrów, aż nad morze. Lecz nie dzieje się tak każdego dnia, bo sprytne nietoperze są w stanie wyczuć nadciągającą burzę i wtedy wolą pozostać wewnątrz. Obserwatorzy siedzą w drewnianym amfiteatrze i obserwują wylot z jaskini.

Czekając na wieczorny Exodus Nietoperzy
Czekając na wieczorny Exodus Nietoperzy

Warto odwiedzić Park Narodowy Mulu, który należy do najważniejszych pierwotnych ekosystemów Azji południowo – wschodniej. Oszałamiające zjawiska krasowe i bioróżnorodność zasługują na kilkudniowy pobyt i zapoznanie się z tym wyjątkowym ekosystemem. A jeśli myślisz o innych atrakcjach Borneo przeczytaj jeszcze ten wpis o pozostałej części stanu Sarawak i ten o Sułtanacie Brunei.

Te wpisy mogą Ci się spodobać: