Nosacz na Borneo
BorneoMalezja

DZIKA MALEZJA, CZYLI SPOTKAĆ NOSACZE NA BORNEO

Z czym kojarzy wam się Borneo? Niedostępna, egzotyczna wyspa, dzika dżungla, łowcy głów i przedziwne zwierzęta….chciałem sprawdzić jak jest w rzeczywistości czy faktycznie można zobaczyć tam z bliska nosacze. Borneo to trzecia pod względem wielkości wyspa na świecie, którą dzielą między siebie 3 państwa; Malezja, Indonezja i Brunei (Sułtanat Brunei opisałem w oddzielnym wpisie tutaj ). Malezyjskie Borneo to stany: Sarawak na wschodzie i Sabah na zachodzie. Ten wpis będzie o stanie Sarawak, bo podróż do Sabah zostawiłem sobie na kiedyś.

Okazuje się, że na Borneo można dolecieć….tanimi liniami. To nie żart: startując z berlińskiego lotniska Tegel (TXL), z krótką przesiadką w Singapurze, dolecimy liniami FlyScoot do Kuching, stolicy stanu Sarawak. Fly Scoot to tanie ramię renomowanych Singapore Airlines, choć różnice są i to niemałe. Jak na tanie linie przystało na pokładzie nie ma nawet prostych telewizorków w oparciach siedzeń, nie wspominając o rozbudowanych multimediach. Nie ma kocyków and zaślepek. Nie dostaniemy bezpłatnie ani picia, ani jedzenia. Za nadawany bagaż też zapłacimy. Ale miejsca przed siedzeniami jest sporo i inaczej niż na krótkich, tanich lotach oparcia się uchylają, a i samolot jest z  pierwszej ligi, bo to Boeing  787 Dreamliner. No i cena. Z Berlina na Borneo za 1700 złotych.

Kuching to stolica stanu Sarawak malezyjskiej części Borneo
Kuching to stolica stanu Sarawak malezyjskiej części Borneo

Stolicą stanu Sarawak jest Kuching. Jest świetną bazą wypadową do kilku wartościowych atrakcji prowincji. Aż dziw bierze ile ciekawych miejsc można odwiedzić niedaleko od miasta. Ja pożyczyłem samochód na lotnisku z Kuching i przez 7 dni, jeżdżąc intensywnie zrobiłem niecałe 350km. W Kuching znajduje się siedziba lokalnych władz; jest to malowniczo położony budynek na brzegu rzeki. Styl jego jest na tyle intrygujący, że przylgnął do niego przydomek „parasol”. Świetnie go widać zarówno z bulwarów nadrzecznych – nazwanych tu „Waterfront” – jak i z pieszego mostu łączącego oba brzegi. Nocą most jest rozświetlony wszystkimi kolorami tęczy i stanowi tło do organizowanych codziennie pokazów fontann (pierwszy „show” o 20,30).

Kuching zaskoczy podróżnych odrestaurowanymi budynkami świadczącymi o kolonialnej przeszłości, malowniczą nadrzeczną promenadą i dzielnicą Chinatown oferującą kulinaria z wielu zakątków świata.

Chinatown w borneańskim Kuching
Chinatown w borneańskim Kuching

Kolonialna przeszłość związana jest z charyzmatyczną postacią angielskiego awanturnika James’a Brook’a, który bronił i rozwijał miasto. Kuching to „miasto kotów” i  ku zaskoczeniu ich pomniki znajdziemy na wielu skwerach. W wielu miejscach możemy dobrze zjeść, a zmęczonych azjatycką kuchnią uwiedzie świetna pizza szykowana przez osiadłego na Borneo Serba w Old Bazaar.

W planowaniu pobytu w parkach narodowych pomocna jest dobrze zorganizowana informacja turystyczna w centrum miasta, niedaleko rzeki. Za jej pośrednictwem warto zarezerwować nocleg w Bako National Park. Tam też można dowiedzieć się, czy gdzieś w prowincji nie zakwitła słynna raflezja.

Rezerwat Przyrodniczy Semenggoh
Rezerwat Przyrodniczy Semenggoh

20 km na południe od Kuching położony jest Rezerwat Przyrodniczy Semenggoh. To jedyne miejsce w stanie Sarawak, gdzie można spotkać się twarzą w twarz z orangutanami. Jeśli nie tu to pozostaje Sepilok w sąsiednim stanie Sabah lub wyspa Sumatra w Indonezji. Do rezerwatu turyści zjeżdżają na 9,00 lub 15,00, bo wtedy wywołuje się małpy z dżungli na dokarmianie. Jest jednak małe „ale”…..Od grudnia do marca jedzenia w dżungli jest pod dostatkiem i orangutany gardzą szykowanym posiłkiem i tygodniami ignorują nawoływania opiekunów. Gdy tam byłem prawdopodobieństwo spotkania z małpą było bliskie zeru o czym lojalnie informowała tablica przy głównym wejściu. Niemniej jednak rangersi prowadzili pełną, przewidzianą procedurę. Był to ciekawy briefing o bezpieczeństwie i zwyczajach zwierząt. Potem udaliśmy się wgłąb dżungli gdzie z pewnej odległości oczekuje się na orangutany. Pracownicy parku nawoływali je, wykładali jedzenie na specjalnej platformie, ale zgodnie z zapowiedziami orangutany  się nie pojawiły.

Stado orangutanów w Semenggoh liczy 33 osobniki
Stado orangutanów w Semenggoh liczy 33 osobniki

W miejscu gdzie oczekują turyści jest duża tablica opisująca całe stado. W parku żyją 33 orangutany i każdy z nich ma swoje cechy  charakterystyczne i przywary i określoną pozycję w stadzie. Czy pobyt tam był stracony? Na pewno nie, wizyta niosła duży ładunek informacyjny, a przy okazji dała dużo do myślenia o tym kim jesteśmy, skąd pochodzimy i jaka jest nasza odpowiedzialność…..

Warto zawsze zejść trochę z utartych szlaków….gdzieś znalazłem krótką notkę o targowisku we wsi Serikin. Formalnie to jeszcze Malezja, ale czuje się jakby to już była Indonezja. Do tej ostatniej w kraju wioski ściągają handlarze zza granicy ciągnąc ze sobą wszelakie towary, poczynając od warzyw i owoców, a kończąc na rattanowych meblach. Jest barwnie, gwarno, egzotycznie, a upał i kurz dają o sobie znać.

Na targu w Serikin
Na targu w Serikin

Jeżeli masz na to zajawkę to upolujesz idealną podróbkę markowego plecaka lub pary dżinsów. Indonezyjczycy przyjeżdzają tam w ramach małego ruchu przygranicznego, turyści granicy przekroczyć nie mogą. Jadąc z Kuching, praktycznie w połowie drogi, warto zrobić 2 postoje, najlepiej po jednym w każdą stronę. Po jednej stronie szosy znajdziemy Siniawan Night Market , a po drugiej KBS Buddhist Village. Pierwsze miejsce to urokliwie położona nad rzeką historyczna osada chińskiej społeczności, która od 17,00 do późna w nocy staje się wielkim barem i restauracją pod gołym niebem.  Charakterystyczne dwukondygnacyjne drewniane domy stoją po dwóch stronach ulicy, a z tyłu płynie niespiesznie rzeka.

Siniawan Night Market
Siniawan Night Market

Drugie miejsce to nowoczesne centrum buddyzmu, ale pięknie zaaranżowane. Aż prosi się o fotosesję; małe i duże świątynie, rzeźby Buddy wśród zieleni, stawy i stawiki z kolorowymi rybkami….

KBS Buddhist Village
KBS Buddhist Village

Przemierzając łódką dopływy Amazonki w Brazylii (historię tą opisałem tu ) , czy chodząc po dżungli północnej Tajlandii (o trekingu w Tajlandii pisałem tutaj ) uświadomiłem sobie, że „dzikie plemiona” przestały istnieć. Dziś skazani jesteśmy na skanseny i występy folklorystyczno-taneczne. Pozostawia to spory niesmak, ale jednak Sarwak Cultural Village jest warte odwiedzenia. Za 80MYR możemy zobaczyć w jednym miejscu różne typy tradycyjnej zabudowy różnych grup etnicznych zamieszkujących niegdyś Borneo. Chaty są posadowione wokół stawu, w tle jest wodospad i góry. W niektórych domostwach są sprzedawane lokalne pamiątki, można uzyskać informacje jaka to społeczność budowała niegdyś takie domy. Miejsce jest ciekawe i dla dorosłych, i dla dzieci. Dzieciaki mogą wspinać się po stromych, drewnianych drabinach i chodzić po mostkach postawionych tu i ówdzie.  Urozmaiceniem pobytu jest 45 min występ taneczny z pokazem – robiącym wrażenie! – strzelania z dmuchawki.

Myśliwi zatruwali strzały wypuszczane z dmuchawki
Myśliwi zatruwali strzały wypuszczane z dmuchawki
Park Narodowy Bako jest fenomenem. Jest blisko aglomeracji Kuching, jest mały, a jednocześnie bardzo zróżnicowany i gwarantujący spotkanie z różnymi zwierzakami, w tym z nosaczami. To, że udało się tam zachować dziką przyrodę jest z pewnością związane z faktem, że można dostać się do niego wyłącznie łodzią, a przystań jest ok. pół godziny jazdy od miasta. Są dwie możliwości transferu łodzią; wynajęcie jej na indywidualne potrzeby- łódź nas zawiezie i odwiezie o wskazanych godzinach. Można też płynąć w grupie, gdy zbierze się 6 osób (40MYR pp). Problem polega na tym, że powinniśmy także wrócić w tym samym składzie i o tej samej godzinie, co jest sporym utrudnieniem (powrót zwykle 14,00 – 15,00). W lutym nie było to na szczęście przestrzegane. Łódź odpłynęła, gdy były 4 osoby na pokładzie, a wracałem z zupełnie innymi osobami. Czasami, po wypłynięciu z delty rzeki łódka mierzy się z dość dużymi falami, czasami podobno podróż nie jest wcale możliwa. Na przystani duże tablice ostrzegają przed krokodylami. Mimo, że gad ostatni raz pożarł człowieka w 2006 ,to miałem się na baczności.
Bezkrwawe łowy na nosacze w Parku Narodowym Bako
Bezkrwawe łowy na nosacze w Parku Narodowym Bako
W parku zobaczymy śpiące za dnia żmije, psotne makaki, które tylko czyhają by coś ludziom ukraść, a dzikie świnie harcują na plaży. Mimo, iż park można odwiedzić bez konieczności noclegu, to lepiej jednak przenocować bo wieczorami i o poranku nosacze przechadzają się między budynkami. Tak, nosacze to największa i najbardziej oczekiwana atrakcja parku.
[embedyt] https://www.youtube.com/watch?v=KbMAevEx5-c[/embedyt]
Nocleg najlepiej zarezerwować będąc w Kuching, w miejskiej informacji turystycznej o której pisałem wcześniej. Byłem świadkiem rozgoryczenia osób, które na przystani dowiadywały się, że cały ośrodek jest „fully booked”. Na początku 2020 domki były przebudowywane, poprawiany był standard obiektów i łączących je kładek. Prawdopodobnie przebudowany będzie także główny budynek, bo szczególnie znajdująca się w nim samoobsługowa kantyna prosi się o poprawę standardu.
Zachód słońca - Damai Beach
Zachód słońca – Damai Beach
Najlepszą plażą koło Kuching jest Damai Beach. Zachody słońca oglądane z tarasu restauracji Escobar są urzekające. Sam lokal wymaga odświeżenia, ale potrawy tam serwowane są prima sort. Szczególnie warto spróbować „umai” z surowej ryby w imbirze i limonkach….Przy plaży jest duży ośrodek wypoczynkowy „Damai Beach” ale go nie polecam. Ma wszystko, ale brak mu charakteru i jest zbyt drogi (450MYR za noc). W lutym wyglądał na uśpiony, z nielicznymi wczasowiczami. Lepiej zarezerwować nocleg w niedalekim The Culvert Hotel Resort Kuching. Przebywanie w nim jest przygodą samą w sobie….domki to pocięte długie, wielkie betonowe rury-przepusty, kaskadowo ułożone na stromym zboczu. Jest  przytulnie i….dizajnersko. Dwa baseny są subtelnie oświetlone nocą, a w kilku miejscach są fajne bujane kilkuosobowe hamaki, idealne do chill-out’u. Schodkami zejdziemy na plażę, ale uważajcie bo bywają tam węże i krokodyle.
Targ rybny w Miri
Targ rybny w Miri
Zostawmy Kuching i spójrzmy na Miri, które jest drugim co do wielkości miastem Sarawaku. W niczym nie dorównuje temu pierwszemu. Zwykle jest tylko przystankiem w drodze do Brunei lub do Parku Narodowego Mulu. Do Sułtanatu Brunei (czytaj tu o Brunei ) dostaniemy się stąd lądem, a do Mulu samolotem (Mulu opisałem w oddzielnym wpisie) Kiedyś Miri nie cieszyło się dobrą reputacją: dużo mówiono o dzielnicy portowej z hotelami na godziny i hordami prostytutek. Odwiedziłem targ rybny, chińską świątynię i zrewitalizowany, nowoczesny kwartał „Times Square”. Warte zobaczenia jest też centrum z pamiątkami „Handicraft Center”, gdzie możemy zaopatrzyć się w wyroby sygnowane Miri, Sarawak lub Borneo. Jeżeli los sprawi, że wypadnie wam w Miri nocleg nie załamujcie rąk. W mieście jest kilka restauracji serwujących ryby i owoce morza. Najlepsza to chyba „New Thompson Seafood”, gdzie mają szeroką ofertą pysznych dań, choć tanio nie jest. Danie kosztuje 30 MYR (obfitość M w zupełności wystarczy, nie bierzcie menu w wersji L chyba że 1 porcja na 2 osoby).
Sea food w Miri jest wyborne
Sea food w Miri jest wyborne
Niedaleko Miri, bo tylko pół godziny jazdy,  jest Lambir Hills National Park. Wzdłuż granicy parku budowana jest autostrada mająca przeciąć cały Sarawak. Z jednej strony poprawi się dojazd ale z drugiej przyroda może ucierpieć.  Na razie by tam dojechać najlepiej zorganizować indywidualny transport. W drodze powrotnej można łapać autobus przy głównej drodze. Mniej więcej co godzinę mijać on będzie zjazd do parku, trzeba machać i przygotować się na opłatę 10 MYR pp. Lambir Hills to głównie piękne wodospady i możliwość kąpania się w niektórych z nich. Na miejscu można nocować (klimatyzowany bungalow to koszt 100 MYR). Bilet wstępu do parku to 20 MYR ale – uwaga! – na miejscu nie działa kantyna, nie ma sklepu i wszystko co chcielibyśmy zjeść lub wypić musimy przywieść ze sobą. Wodospady są w środku dżungli. By się do nich dostać można wybrać się w trasę, która zajmie nam 3-4 godziny, podczas której zobaczymy 5 wodospadów, w dwóch z nich możemy się kąpać. Trasa jest dość męcząca, bo obfituje w strome podejścia i zejścia, zwykle w najniższym punkcie przekraczamy strumień.
Wodospady w Lambir Hills NP są dzikie i pełne uroku
Wodospady w Lambir Hills NP są dzikie i pełne uroku
Dzika Malezja jaką zobaczycie na wyspie Borneo poruszy waszą wyobraźnię. To parki narodowe, wodospady i dzikie zwierzęta, z których długo wspominać będziecie nosacze. Do tego architektura kolonialna, chińska społeczność, jedzenie i krajobrazy które na pewno was nie zawiodą.
Te wpisy mogą Ci się spodobać: