W Albanii są miejsca do których nie łatwo dojechać, ale gdy tam dotrzemy zostaniemy wynagrodzeni pięknem krajobrazów i dzikością przyrody. Oszałamiające widoki, mało turystów, całkiem porządna infrastuktura i pomocni mieszkańcy. Idealne miejsca dla tych którzy chcą aktywnie spędzić czas: rafting, trekking w górach lub przemierzanie drogami dostępnymi tylko dla pojazdów off-road.
Rafting na rzece Osum
Będąc w Albanii z pewnością traficie do miasta Berat, gdyż jest jednym z ciekawszych ze względu na położenie i zabytkową architekturę. Z Beratu do Corovode jest 50km, przejechanie których zajmie wam ok. 1,5 godziny. Corovode to centrum regionu Skraper, oferującego wiele różnych aktywności. Rafting rzeką Osumi z pewnością jest jedną z nich. 18 km spływu rzeką podczas którego podziwiamy 15 wodospadów. Ich dokładna liczba zależy od pory roku, a innymi słowy od ilości wody. Kanion zmienia swoją szerokość. W najwęższym miejscu ma tylko 1,9 metra więc z większych pontonów trzeba spuszczać nieco powietrze by się zmieściły. Rodowity Włoch Giuseppe ma bazę przy głównym placu w Corovode i może zorganizować taki spływ nawet dla jednej osoby. Byłem sam więc mnie policzył 40EUR, ale gdyby nas było więcej Peppe policzyłby 30EUR od osoby. Z Corovode pojedziecie vanem w górę rzeki, tam wodowanie pontonów, krótkie szkolenie dotyczące bezpieczeństwa i ruszacie z nurtem rzeki. Cały potrzebny ekwipunek pobieracie z bazy Giuseppe. Więcej informacji o organizowanych przez niego aktywnościach znajdziecie na http://www.actionxscrapar.com .
Kanion rzeki Osum najlepiej podziwiać podczas raftingu ale można go oglądać również z jego wysokich klifów. Wzdłuż rzeki można zorganizować trekking, gdy poziom wody jest najniższy, czyli między lipcem i wrześniem. Ale nawet wtedy są fragmenty które trzeba będzie przepłynąć wpław. Giuseppe organizuje nie tylko spływy ale i trekkingi oraz wyprawy autami 4×4.
Kilka kilometrów za Corovode jest nowowybudowany taras nad przepaścią. Złożyli się na niego amerykańscy Albańczycy. Wstęp wolny a widoki zapierają dech w piersiach. Idziemy po tarasie w kształcie podkowy tak, że widzimy kanion w obu kierunkach. Gdy pojedziemy jeszcze kilka kilometrów dalej to po prawej stronie będziemy mogli zjechać do samej rzeki. To tam zwykle rozpoczynają się raftingi. Jest kamienista plaża, i bar pod wysokim klifem.
Inne, godne polecenia miejsca w okolicy to tajemnicze tunele okresu dyktatury komunistycznej Envera Hodży. Tylko 3 km od Corovode znajdują się tunele Pirogosh, które mogę przypominać podziemne miasto. Budowano je, w całkowitej tajemnicy, 17 lat. Podziemne magazyny wykorzystywano by składować broń i amunicję. Szacowano, że zgromadzone tam zapasy pozwolą na obronę terytorium Albanii przez 6 miesięcy. Inny kompleks tuneli, użytkowany do 1993 roku, służył do przechowywanie zasobów złota należących do państwa. Wielkie, kilkutonowe drzwi i zaawansowany system alarmowy wraz z naturalną osłoną w postaci niedostępnych gór miały blokować jakikolwiek dostęp.
W okolicy nie brakuje też ciekawych zabytków ery otomańskiej: 26 metrowy Most Kasabashi, zbudowany w 1640 roku, wciąż robi wielkie wrażenie. Są również ruiny średniowiecznej łaźni. Więcej informacji można znaleść na http://www.vistiscrapar.com Można też pytać miejscowych lub zasięgnąć języka w centrum informacji turystycznej na rynku w Corovode, który centrum miasteczka. W okolicznych uliczkach można znaleść nocleg za kilka Euro. Osobom, które chcą pozwolić sobie na odrobinę luksusu polecam Hotel Kanione. Jest on zlokalizowany kilka kilometrów za miastem ( http://hotelkanione.weebly.com ). Tak naprawdę był jedyny jaki wyświetlił mi się na Booking’u, gdy rezerwowałem nocleg z kilkugodzinnym wyprzedzeniem. Policzono 20EUR za jedynkę ze śniadaniem. Godny polecenia jest duży taras, z zadaszonym miejscem na grilla, gdzie można wypić wieczorne piwo lub poranną kawę.
Jeżeli dojechaliście do Corovode i chcecie jechać dalej na południe do Gjirokastry lub na wybrzeże koło Sarandy to macie niestety problem. Brakuje ok. 20 km bitej drogi przez góry by przemieścić się z jednej doliny do drugiej. Ja musiałem cofać się i przez Berat i Fier po czterogodzinnej podróży autem dotrzeć do zabytkowej Gjirokastry. Szacuję, że po dobudowaniu brakującego fragmentu przejazd nie zajmie więcej niż 1,5 godziny. Z drugiej strony to teraz wyśmienita trasa do pokonania autem terenowym! Jeżeli chcielibyście zrobić to pieszo to wyposażcie się w środki odstraszające agresywne psy pasterskie. Słyszałem, że niektórzy używają paralizatorów i gazu pieprzowego.
Alpy Albańskie
Alpy Albańskie zajmują obszar północy kraju, koło granicy z Czarnogórą i Kosowem. To jedne z najbardziej dzikich i niedostępnych gór Europy. Najwyższy szczyt (2694m) znajduje się niedaleko wioski Theth. Ta wioska to niejako mekka dla trekkingowców i podróżników, więc każdy próbuje się tam dostać. „Próbuje” bo na przełęczy Boge kończy się droga: kolejne 17 km to off-road. Albo masz auto co sprosta takim wyzwaniom albo skorzystasz z wynajętego transportu.
Na przełęczy zagadał do mnie właściciel leciwego Land Rovera. Gjok Boga oferuje usługi taxi 4×4. Można go znaleść na Facebooku (Gjokboga), można też wydzwonić 00355695377869. Podał cenę wywoławczą 50EUR w jedną stronę do Theth. Jeśli pobyt w wiosce ograniczyłby się do 2 -3 godzin to w ramach tej ceny odwiózłby nas z powrotem na przełęcz. Wiele osób jedzie to Theth by pokonać pieszo 14 km trasy prowadzącej do Valbone. Jeśli myślicie o takiej wędrówce to spójrzcie jak ciekawie opisali, i zilustrowali, ją autorzy bloga https://albumzpodrozy.pl/szlak-valbona-theth/
Nie skorzystałem z oferty przejazdu do Theth i spałem na przełęczy u Buni i Bajraktarit, 100 metrów od końca asfaltowej drogi. Otwarci są od maja do października, bo przez resztę roku wszystko jest zasypane śniegiem. Zapłaciłem 25EUR za mikrodomek (dwa jednoosobowe łóżka) z eleganckim wychodkiem i prysznicem lecz w oddzielnym budyneczku. Cena obejmowała pyszną kolacją i śniadanie. Do tego bezcenne widoki. Bezpośrednio za domkami zaczyna się 1,5 godzinny czerwony szlak. Oczywiście, można stąd też ruszyć drogą do Theth.
Do Theth nie dotarłem, a bardzo chciałem zobaczyć tzw. zamkniętą wieżę. Budynek sam w sobie pewnie nie robi takiego wrażenia co cała kulturowa otoczka związana z jego rolą. W Albanii funkcjonował specjalny kanon zachowań, który określał co można, a czego nie można robić, jak zachować się w danej sytuacji, jak bronić honoru własnego rodu. Niestety, wśród wielu reguł funkcjonowały też honorowe zabójstwa, które związane były z koniecznością pomszczenia kogoś z naszej rodziny. Ta honorowa zemsta ma wiele wspólnego ze znaną u nas włoską wendettą. I tu wyjaśnia się rola wież. Służyły one jako schronienie dla morderców, którzy mogli bezpiecznie w nich żyć, tak długo jak ich klan negocjował warunki ugody. Pamiętajmy, że takie negocjacje mogły ciągnąć się latami. Prócz wieży w wiosce na pewno warto zobaczyć kamienny kościółek odcinający się sylwetką od majestatu gór. Ta ponadstuletnia budowla została ostatnio odremontowana za sprawą albańskiej diaspory z Stanów Zjednoczonych.
Bramą do Alp Albańskich jest duże miasto Szkodra, z którego do przełęczy Boge jedzie się ok. 1,5 godziny (ok. 50 km). Jeżeli nie macie własnego auta, bus ze Szkodry zawiezie was tam za 10EUR. Bardzo ciekawą opcją dotarcia w niedostępne albańskie góry jest przylot do Podgoricy w Czarnogórze (bezpośrednie loty LOTem), a stamtąd udanie się w dalszą podróż wynajętym samochodem. Po 30 km przekraczamy granicę, a cała podróż może nam zająć tylko 2-3 godziny. Pamiętajmy by na lotnisku w stolicy Czarnogóry pobrać zieloną kartę równoznaczną ze zgodą na nieograniczone przekraczanie granicy (koszt 40EUR).
Jeżeli czujecie niedosyt informacji nt. Albanii to przeczytajcie jeszcze ten wpis poświęcony moim wrażeniom sprzed kilku lat. A jeżeli już podjęliście decyzję, że chcecie odkryć dziką Albanię ale nie chcecie robić tego w pojedynkę to polecam kontakt z Markiem Jaźwieckim z #4x4flatearth albo #suvexpedition, który organizuje ciekawe wypady w opisane przeze mnie rejony.