Na Orawę najłatwiej dostać się przekraczając granicę w Chyżnym lub Chochołowie. To pierwsze przejście graniczne obsługuje dużo ruchu tranzytowego, a to drugie jest dogodnie położone by urlop na Orawie połączyć z wizytą w Zakopanym (lub odwrotnie). Trstenę i polską stolicę Tatr dzieli tylko 35 km. Ile to razy przekraczaliśmy granicę i jechaliśmy dalej, na południe Europy nie zdając sobie sprawy, że mijamy region, który jest pełen atrakcji?
Pomysłem na jeden pełen dzień na słowackiej Orawie może być pętla krajobrazowa obejmującą Liesek, Oravice, Zuberec, Podbiel i Tvrdosin. Liesek to podobno „słowacki biegun zimna”, ale w ciepłe lipcowe dni trudno było w to uwierzyć. Oravice to znane źródła termalne, gdzie baseny u podnóża gór oferują relaks dla całej rodziny. W miejscowości zaczyna się też szlak do Doliny Juraniowej, uznawanej za jeden z najefektowniejszych tatrzańskich wąwozów. Znowóż Zuberec to dobra baza noclegowa i miejsce, gdzie można zrobić przerwę na posiłek. Na końcu doliny jest wyciąg krzesełkowy – jego górna stacja to początek trasy na Rohacze. Kilkugodzinna trasa po szczytach pozwoli docenić piękno Tatr Zachodnich.
Podczas pobytu na Orawie miłośnicy tradycyjnej, drewnianej zabudowy na pewno nie będą zawiedzeni. W Zubercu jest skansen „Muzeum Wsi Orawskiej”, gdzie zgromadzono ponad 50 drewnianych budynków. W Twardoszynie zachował się drewniany kościół z XV wieku (w 2008 wpisany na listę UNESCO), a – tuż przy głównej drodze przecinającej Orawę – jest zespół zabytkowego budownictwa wiejskiego „Bobrowa ral’a” w miejscowości Podbiel.
Namestowo to centrum letniego wypoczynku położone nad rozległym – największym na Słowacji – sztucznym zbiornikiem wodnym jakim jest Jezioro Orawskie. W latach 1941 – 1954 zbudowano zaporę, tworząc akwen. Pozostała wyspa, Slanicki Ostrów, nazywana „wyspą artystów” na którą można dopłynąć statkiem. Latem Namestowie tętni życiem; są koncerty i atrakcje, które mogą usatysfakcjonować każdego.
Dobrą bazą wypadową do odkrywania kolejnych atrakcji Orawy jest Dolny Kubin. To miasto powiatowe położone w dolinie rzeki Orawy. Tylko 9 km od miasta znajduje się Kubińska Hola. Zimą jeździ się tam na nartach, a latem można pożyczyć elektryczne rowery górskie, hulajnogi czy off-roadowe trójkołowce. Nie ma problemy by zabrać je „krzesełkiem” na górną stację wyciągu, a potem zjechać w dół zbocza. Trzeba przyznać, że zjazd trójkołowcem zapewnie sporo adrenaliny. Pojazd można wprowadzać w lekki drift, gdyż prawe i lewe koło jest hamowane niezależnie. Pod górną stacją wyciągu znajduje się początek trasy tyrolki – podobno ten „zip line” jest najdłuższy w Europie, bo jedzie się ok. 1,5 km, osiągając nawet 80km/h.
Dolny Kubin to także świetny punkt wypadowy, by odwiedzić miejsca związane z Janosikiem. Do wioski jego urodzenia jakim jest Terchowa jest 29 km, a do miejsca jego pojmania w miejscowości Valaska Dubova niecałe 10 km, mimo, że oba znajdują na granicy Orawy i sąsiadujących regionów. W Valaszskiej Dubovie, w lokalnej kolibie odnajdziemy dużo odniesień do słynnego zbójnika. Wystarczy nieco wyobraźni by przenieść się w czasy, gdy „zabierał bogatym, a rozdawał biednym”. Ta legenda jest przecież wciąż żywa po obu stronach polsko – słowackiej granicy.
Najbardziej znaną atrakcją Orawy jest Zamek Orawski. To jeden z najbardziej malowniczo położonych zamków w całej Słowacji. To jedyne miejsce na Orawie, które jest oblegane przez turystów, bo do pozostałych atrakcji dostaniemy się niemalże bez kolejki. W porównaniu do polskiej strony Tatr mamy wrażenie, że u południowych sąsiadów jest mniej tłoczno. Nawet koło południa znajdziemy bez problemu miejsce parkingowe w pobliżu danej atrakcji. Na zamku jest kilka tras, które prowadzą przez kaskadowo położone – na wielkiej skale – poziomy zabudowań fortecznych. W najniżej położonych częściach zamku w 2018 roku zakończono prace renowacyjne. Odkryto piękne renesansowe malowidła, które można dzisiaj podziwiać, a niektóre pomieszczenia wykorzystano na ekspozycje multimedialne. Czasami w komnatach zamkowych odbywają się koncerty. Na zamku Jerzy Passendorfer kręcił w 1973 roku 7-my odcinek serialu….”Janosik”.
Pobyt na Orawie nie może się obyć bez kosztowania lokalnej kuchni. Jedzenie na Orawie jest proste, bazujące na produktach, które wytworzy nieurodzajna gleba. Jest jednak smaczne, pożywne i autentyczne. Na pewno trzeba spróbować lokalnych mącznych klusków, którymi są „haluszki”. Często są podawane z bryndzą, ale również z kapustą kiszoną – wtedy zmieniają nazwę na „strapaczki”. Pyszne są także pierogi z bryndzowym nadzieniem. Najpopularniejsza zupa to „kapustnica”, czyli kapuśniak. Jest też spory wybór dziczyzny. Dania można popijać lokalnym piwem, ale ja polecam spróbować Kofolę. To relikt komunistycznej Czechosłowacji, ale ta kopia zakazanej wówczas Coca-coli ma się całkiem dobrze i schłodzona smakuje wybornie.
Z noclegami na Orawie nie ma problemu. Są pensjonaty wokół Jeziora Orawskiego, jest dobra i niedroga baza noclegowa w Zubercu, a Dolny Kubin i jego okolice mają kilka hoteli do wyboru. Warto rozważyć także pięknie położony, zadbany ośrodek „Oravsky Haj” zajmujący olbrzymi teren na obrzeżach wioski Brezovica. Jest tam basen i zaplecze wellness, staw, który zasila rzeczka, stadnina koni, plac zabaw dla dzieci, restauracja serwująca urozmaicone posiłki. Na miejscu uprawia warzywa i owoce, które wykorzystuje się w kuchni. Ośrodek składa się z 8 drewnianych domów w tradycyjnym stylu Orawy. Uwagę zwraca pięknie zachowane i wkomponowane w główny budynek potężne koło młyńskie z 1921 roku. Wszystkie budynki są wkomponowane w piękną zieleń i kwiaty.
Wyprawa na niedaleką, a wciąż nieznaną słowacką Orawę może być ze wszech miar udana. Tatry Zachodnie, historyczne budowle, otwarte latem wyciągi zawożące nas na szczyty gór i zabytki tradycyjnej architektury drewnianej są na wyciągnięcie ręki. Jeśli dodamy do tego smaczną i swojską kuchnię i dobrą bazę noclegową mamy pewność, że kilka dni na Orawie będzie miłym urlopem dla całej rodziny.
Przeczytajcie też o stolicy Słowacji – Bratysławę opisałem tutaj.