RADY I PORADY – LAOS
Jak się dostać? Wbrew pozorom do Laosu nie jest wcale tak trudno się dostać. Proponuję by dolecieć z Polski do Bangkoku. Czasami w promocji bilety z Polski do stolicy Tajlandii bywają nawet po 1500 złotych. Z Bangkoku, z lotniska DonMuang, latają samoloty do stolicy Laosu, Wientian, lub do najważniejszej atrakcji kraju, Luang Prabang. W obu przypadkach lot trwa około godziny. Ciekawa jest także możliwość połączenia zwiedzania Laosu z północną Tajlandią. Z tajskiego Chiang Mai też możne dolecieć tu samolotem (Tajlandię Północną opisałem tutaj, a także tutaj). Na długich, międzynarodowych trasach jeżdżą „autobusy-kuszetki” bo taka podróż może trwać nawet ponad 30 godzin.
Wiza? Laotańska wiza kosztuje 30$ i można ją uzyskać na lotnisku. Ja otrzymałem ją w Luang Prabang. Prócz 30$ potrzeba dwa razy po dolarze na opłaty manipulacyjne. Warto mieć je odliczone bo nie będzie problemu z wydawaniem reszty.
Waluta? 1 Euro to z grubsza 10,000 kipów (LAK). Ze względu na bliskość turystycznego giganta jakim jest Tajlandia w Laosie można płacić w tajskich bathach. Akceptuje się też amerykańskie dolary. Ja bym jednak optował za płaceniem w lokalnych kipach. Tak podawane są wszystkie ceny, a gdy płacimy w innej walucie zawsze przelicznik jest zaokrąglany, oczywiście na naszą niekorzyść. W Luang Prabang zaskoczyła mnie ilość bankomatów, są także punkty wymiany walut. Najlepsze kursy znalazłem na ulicy Ratsavong, tej ze sklepami jubilerskimi.
Zdrowie? Z opieką medyczną jest podobno kiepsko. Piszę „podobno” bo na szczęście nie miałem okazji tego sprawdzić. W wielu miejscach czytałem, że jest ona „podstawowa”. W poważniejszych przypadkach pacjenta wiezie się do Tajlandii.
Ceny? Jest tanio. 15,000 kipów kosztuje sycąca zupa „Pho” na nocnym targu, 25 – 50,000 drugie danie w restauracji. Piwo BeerLao między 10 a 15,000 LAK. (1 EUR = 10,000 LAK). Do transakcji kartą kredytową doliczane jest często 3%. Miejsca noclegowe chcą by płacić gotówką.
Noclegi? Z noclegami problemu większego nie ma. Spotkałem podróżników, którzy włóczyli się po regionie już 2 miesiące, a kolejne 2 mieli przed sobą. Zwykle byli wtedy w Wietnamie, Kambodży, Tajlandii, Singapurze i Malezji. Często mieszkali w salach wieloosobowych, w hostelach, gdzie za nocleg płaci się 3 – 4$. Ja wszedłem w luksusy; wybierałem „jedynkę” z własną łazienką, klimatyzacją i ze śniadaniem. Taki pakiet kosztował mnie 10 – 15$ za noc.
Transport? Dostępne są różne formy transportu. Miedzy miastami najczęściej jedzie się vanami. Popularna Toyota Hiace objeżdża miasto odbierając ludzi z pensjonatów i rusza w trasę; z LuangPrabang do VangVieng jedzie się 5 godzin/10€ i dalej do Wientian 4 godziny/5€. Po drodze 2 – 3 postoje. W miastach można pożyczyć rower lub motorower. W Vang Vieng dostępne są potężne Buggy. Taka maszyna, z silnikiem 1,0 i skrzynią A/T, to 10€ za godzinę. Prawo jazdy zbędne, paszport zostaje w depozycie. Tuk-tuki to nie tylko trójkołowce ale też małe ciężarówki z ławkami z tyłu.
Etykieta? W biurach informacji turystycznej i na niektórych folderach umieszczany jest fajny komiks pokazujący najczęstsze błędy w zachowaniu cudzoziemców. Uwaga na stopy, głowę i czułości. Stopy uważane są za nieczystą część ciała. Nie powinno się kierować stóp w niczyim kierunku, w tym w kierunku posągów Buddy. Dlatego siedząc w świątyni należy trzymać nogi pod sobą. Nie powinno się przechodzić nad niczyim ubraniem ani bagażem (na przykład w zatłoczonym środku komunikacji). Głowa jest świętą częścią ciała i nie powinno się dotykać niczyjej głowy, nawet dziecka. Nie powinno się dawać ponosić emocjom ani podnosić głosu. Uściski, pocałunki a nawet trzymanie się za rękę nie jest mile widziane.